Po śniadaniu ok 09:45 zwiedzaliśmy Lillehammer. Autokar zawiózł nas na samą górę skoczni, skąd rozpościerał się przecudowny widok na miasto. Rozkoszując się "olimpijską" atmosferą część naszej grupy postanowiła zejść schodami do podnóża skoczni. Nikt może w to nie uwierzy, ale jeden z uczestników naszej wycieczki - 80-letni mężczyzna (nawiasem mówiąc aktor teatru krakowskiego, będący po operacji stawu biodrowego) również nam towarzyszył.
Zwiedziliśmy również wspaniały
skansen Mailhaugen (wstęp ok. 120 NOK/os).
W godzinach wczesno-popołudniowych udaliśmy się do Muzeum Drogownictwa, gdzie prócz podziwiania eksponatów (rowerów, samochodów i nie tylko), mieliśmy okazję obejrzeć dwa filmy:
- pierwszy, przedstawiał obraz, w jaki sposób budowane są słynne, norweskie tunele w skałach,
- drugi, pokazywał sposoby radzenia sobie przez społeczność norweską z zimą i śniegiem, który osiąga kilka metrów wysokości.
Po przyswojeniu wiedzy - jak radzić sobie z opadami śniegu, kiedy naszych genialnych drogowców znów zima zaskoczy, obraliśmy kierunek lotnisko Oslo-Gardermoen, skąd ok 20:25 odlecieliśmy do Warszawy - rejs DY2028. W samolocie, siedział obok nas mężczyzna - jak się okazało: Łodzianin i to z Retkini. Leciał na dwa tygodnie do rodziny na urlop. I tak od słowa do słowa - zabrał się z nami samochodem do Łodzi. W drodze opowiadał nam o plusach i minusach pracy w Norwegii.
W Warszawie byliśmy ok 22:25.
Telefon na parking, że już jesteśmy. I kierunek - Łódź.
I tak skończyła się nasza podróż marzeń. Mam nadzieję, z resztą tak samo jak i Tomek, że uda nam się tam wrócić na "Białe Noce" i na "Zorzę Polarna". Mam nadzieję, że "North Cape" i "Zaprzęgi psów" - że to marzenie uda nam się kiedyś zrealizować.
I tak jak już wcześniej pisałam:
Jest to jedno z wielu, najwspanialszych miejsc na świecie,
które na zawsze pozostanie w mojej pamięci,
jako to naj...
i które - mam nadzieję - uda mi się jeszcze kiedyś odwiedzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz