niedziela, 29 sierpnia 2010

Dzień 2. NIEDZIELA - 22 sierpnia 2010r.

Po śniadaniu ok godziny 08:00 ruszyliśmy w drogę, kierując się w stronę Bergen.
Podczas naszej dzisiejszej podróży, mieliśmy postój w miejscu, które u nas można by nazwać "przydrożnym barem". Dom z bali, dach pokryty mchem i trawą i ten widok.  Rozpościerał się przepiękny widok na fiordy - pierwszy taki podczas naszej podróży. 







Jadąc autokarem, wzdłuż drogi, na poboczach były ustawione co kilka metrów bardzo wysokie, kilku metrowe "kije". Okazało się, że stoją tam, wyznaczając zimą trasę pługom odśnieżającym drogę. 
Gdy tak sobie jechaliśmy, dotarliśmy do wyższych części Norwegi. Nie byliśmy jeszcze dzisiaj przygotowani na tak niskie temperatury i mieliśmy na sobie cienkie ubrania. W trakcie krótkiego postoju, gdy Tomek, w krótkim rękawku, przy zerowej temperaturze poszedł robić zdjęcia m.in. lodowcowi, ja postanowiłam wyjąć z walizki grubsze ubranie: polar i spodnie.  




  

Jadąc dalej, po drodze mieliśmy spotkanie z Trollem oraz zwiedzanie jednego z najwspanialszych wodospadów Norwegii - Voringsfossen.







Wodospad  Voringsfossen





Kolejnym celem naszej wycieczki było dotarcie  do Geilo -  jednego z najsłynniejszych norweskich centrów sportów zimowych. Tam mieliśmy przerwę na lunch. A my - mając suchy prowiant z Polski - troszkę sobie pozwiedzaliśmy. A na dachach pokrytych trawą, pasły się kozy - to niesamowity widok.



Krętymi, górskimi drogami, przez płaskowyż Hardangervidda dotarliśmy na brzegi fiordu Hardanger, przez który przeprawiliśmy się promem z Brimnes do Bruravik. A tam, to dopiero były widoki...




Najbliższe dwa noclegi mieliśmy w Hotel Scandic City - polecam:

Scendic Bergen City
Hakonsgaten 2
5015 Bergen
Norway
Phone: +47 55 30 90 80
Fax: +47 55 30 90 91

W hotelu, w części, która była przeznaczona dla naszej grupy, w kilku pokojach mieli problemy z kanalizacja. I na nasze szczęście nasz pokój był jednym z nich. W zamian dostaliśmy pokój w części bardziej luksusowej z łazienką wielkości 1/3 naszego mieszkania. I w tych warunkach przespaliśmy (no - prawie przespaliśmy) dwie noce. Ale tutaj miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie - Tomkowi popsuła się komórka i to tak na dobre. Nagle zawiesiła się i padła. I - teraz to się wydaje niesamowite i niemożliwe, ale - Tomek był do końca wyjazdy bez telefonu. To dopiero było - coś co chyba już nigdy się nie powtórzy - wypoczynek bez telefonu i komputera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz