niedziela, 29 sierpnia 2010

Marzenie Tomka, które stało się również moim...

Odkąd tylko pamiętam, ja wolałam klimaty cieplejsze, a Tomek - chłodniejsze. 
Marzeniem Tomka było zobaczenie lodowca i fiordów - dość kosztowna impreza, bo jak wszem i wobec wiadomo, kraje skandynawskie są najdroższe - niestety. 

Po tym, jak mąż spełnił moje marzenie: Paryż w 2009 roku - przyszedł czas na spełnienie marzenia męża -  norweskie fiordy. Na początku roku (2010), nawet przez myśl nam nie przeszło, że do takiej wyprawy może dojść. Dużo o tym rozmawialiśmy, a ja zaczęłam się interesować tamtym kierunkiem i nagle... Norwegia i fiordy stały się również moim marzeniem. Im więcej czytałam i wiedziałam o tym wspaniałym kraju, tym mniej mnie przerażały te chłodne klimaty, a tym bardziej pragnęłam aby to NASZE marzenie się zrealizowało. Może się powtarzam, ale te niskie temperatury stały się dla mnie najmniej istotne, kiedy miałam w perspektywie oglądanie tak cudownych widoków. Miałam tylko nadzieję, że te, które miałabym zobaczyć będą przynajmniej tak wspaniałe jak te, które oglądałam na stronach internetowych.

1  czerwca 2010r. pojechaliśmy w Bieszczady na 5 dni, a od 28 czerwca do 10 lipca mieliśmy zaplanowany długi, dwutygodniowy, wspólny, rodzinny urlop. Kierunek: Łeba. Tylko nasza trójka: Ja, Tomek i Zuzia. I tu nie wyszło, bo...
Tomek przez cały czerwiec pracował po 15 godzin na dobę. Ja z Zuzią pojawiałyśmy się w domu tylko po to, żeby zjeść kolację i iść spać. A jak przyszło do urlopu to okazało się, że Tomek musi zostać w Łodzi. No cóż. Mąż odwiózł nas nad Morze i dojechał na tydzień - w drugim tygodniu. Ale i tak był to wspaniały urlop.
Po powrocie czekała nas niespodzianka: podjęliśmy decyzję, gdzie jedziemy na sierpniowy urlop - kierunek: Norweskie fiordy - Oslo - Bergen. Na tą okoliczność nabyliśmy długi obiektyw do naszej lustrzanki, aby przywieść wspaniałe zdjęcia z tak wyjątkowej wyprawy. I tu już sami - a właściwie Tomek, zrobił nam kolejną niespodziankę...
Od 13 sierpnia Zuzia rozpoczęła 4-tygodniowe wakacje z dziadkami, a my... w dniach 13-15 sierpnia udaliśmy się na weekendowy spływ kajakowy po Krutyni. A tam, podczas spływu Tomek robił zdjęcia naszą super lustrzanką z nowiutkim obiektywem, który właśnie testowaliśmy, bo za tydzień był termin wyjazdu do Norwegii. I nagle... Mój bardzo zdolny mąż, wysiadając z kajaka - przechylił go i... Ja pod wodę i worek ze sprzętem również. Jak się okazało, Tomek nie zapiął worka i woda przeleciała przez aparat zalewając całą elektronikę zarówno body jak i obiektywu. Po powrocie - na całe szczęście - w ciągu dwóch dni udało mi się pożyczyć body i długi obiektyw od kolegi, z którym kiedyś pracowałam w firmie zajmującej się sprzętem foto (krótki obiektyw został w domu, więc był zdrów i cały i czekał na wyjazd na fiordy) - Marcinie - bardzo ci dziękuję za to.
I tak, 20 sierpnia 2010r. byliśmy już spakowani i gotowi aby nad ranem udać się do Warszawy w tą niezwykłą podróż, podczas której mieliśmy zaprzyjaźnić się z fiordami.

A oto organizator naszej wyprawy - polecam:
http://www.fiordy.com/

Dzień 1. SOBOTA - 21 sierpnia 2010r.

Pobudkę mieliśmy ok 05:00. 
Wypiliśmy poranną kawę, zjedliśmy małe śniadanko, walizki zapakowaliśmy do samochodu, zamki w drzwiach zamknęliśmy na 7 dni, wsiedliśmy w samochód i ok. 06:00 ruszyliśmy. 
Kierunek: Warszawa - Parking lotniskowy Szyszkowa 45 

Ok. godziny 10:30 spotkaliśmy się całą grupą z naszym pilotem - panem Janusze (fantastyczny człowiek, kochający Norwegię) - przy Terminalu nr 1 (hala odlotów), obok informacji, przy automatach Norwegian do samodzielnego CHECK IN. 
I tak to się zaczęło.
O godzinie 12:25 wylot z lotniska im. F. Chopina w Warszawie liniami Norwegian do Oslo - rejs DY1021. Ok. godz. 14:25 przylecieliśmy na lotnisko Oslo-Gardermoen. W drodze do Oslo zatrzymaliśmy się na przepyszny lunch, który miał być dla nas "przystawką" w smakowaniu kuchni norweskiej. Po obiedzie zwiedziliśmy Muzeum Wikingów (wstęp ok. 45 NOK/os), a następnie udaliśmy się do centrum Oslo, gdzie czekała na nas polskojęzyczna przewodniczka, która zabrała nas na 3-godzinne zwiedzanie stolicy Norwegii: Aker Brygge, ratusz, Teatr Narodowy, Pałac Królewski, parlament, Park Rzeźb Wiegelanda będący częścią Parku Frogner.
Po południu dotarliśmy do hotelu:
Hotel Park Inn Oslo
Øvre Slottsgate 2 C
0152 Oslo
tel. +47 22 40 01 00 


Hotel znajdował się przy Pałacu Królewskim i okazał się doskonałym punktem wypadowym do centrum. Po zakwaterowaniu mieliśmy czas wolny. I naszym zwyczajem, postanowiliśmy zwiedzić to wspaniałe miasto, w którym co roku wręczane są Nagrody Nobla - wyróżnienia przyznawane za wybitne osiągnięcia naukowe, literackie lub zasługi dla społeczeństw i ludzkości, ustanowione ostatnią wolą fundatora, szwedzkiego przemysłowca i wynalazcy dynamitu - Alfreda Nobla. 
Spacerując po Oslo, trafiliśmy w wiele ciekawych miejsc. Całkiem przypadkiem, kierując się w stronę nabrzeża, trafiliśmy na grupę osób wychodzących ze spotkania - chyba Banku. Przy wyjściu rozdawane były parasole na tzw. kiju. Namówiłam Tomka, aby poprosił o jedną i... zdobył ją dla mnie (nawiasem mówiąc, tamtejsze produkty reklamowe są porządniejsze od naszych - normalnych i niejednokrotnie bardzo drogich w sklepach).

W naszej wyprawie brało udział ok 20-25 uczestników. M.in. Agata i Adam z którymi nawiązaliśmy bliższe kontakty. Jak się okazało, Agata (pani redaktor) i Adam (fotograf - korespondent wojenny) byli z nami "służbowo". Agata pisała artykuł o tym, jak w niedrogi i fajny sposób zwiedzić Norwegię, a Adam miał robić do tego artykułu zdjęcia.
I tak, zajmowaliśmy w czwórkę tył autokaru, spędzając czas na miłych rozmowach nie tylko w naszym środku transportu, ale również wieczorami przy piwie, winie czy kawie.

Muzeum   Wikingów





Park  Rzeźb  Wiegelanda  
będący  częścią  Parku  Frogner








Pałac  Królewski


Teatr   Narodowy


Parlament

Oslo
Hotel Grand - Hotel Noblistów

Ratusz

Opera


Nasz  wieczorny  spacer







Dzień 2. NIEDZIELA - 22 sierpnia 2010r.

Po śniadaniu ok godziny 08:00 ruszyliśmy w drogę, kierując się w stronę Bergen.
Podczas naszej dzisiejszej podróży, mieliśmy postój w miejscu, które u nas można by nazwać "przydrożnym barem". Dom z bali, dach pokryty mchem i trawą i ten widok.  Rozpościerał się przepiękny widok na fiordy - pierwszy taki podczas naszej podróży. 







Jadąc autokarem, wzdłuż drogi, na poboczach były ustawione co kilka metrów bardzo wysokie, kilku metrowe "kije". Okazało się, że stoją tam, wyznaczając zimą trasę pługom odśnieżającym drogę. 
Gdy tak sobie jechaliśmy, dotarliśmy do wyższych części Norwegi. Nie byliśmy jeszcze dzisiaj przygotowani na tak niskie temperatury i mieliśmy na sobie cienkie ubrania. W trakcie krótkiego postoju, gdy Tomek, w krótkim rękawku, przy zerowej temperaturze poszedł robić zdjęcia m.in. lodowcowi, ja postanowiłam wyjąć z walizki grubsze ubranie: polar i spodnie.  




  

Jadąc dalej, po drodze mieliśmy spotkanie z Trollem oraz zwiedzanie jednego z najwspanialszych wodospadów Norwegii - Voringsfossen.







Wodospad  Voringsfossen





Kolejnym celem naszej wycieczki było dotarcie  do Geilo -  jednego z najsłynniejszych norweskich centrów sportów zimowych. Tam mieliśmy przerwę na lunch. A my - mając suchy prowiant z Polski - troszkę sobie pozwiedzaliśmy. A na dachach pokrytych trawą, pasły się kozy - to niesamowity widok.



Krętymi, górskimi drogami, przez płaskowyż Hardangervidda dotarliśmy na brzegi fiordu Hardanger, przez który przeprawiliśmy się promem z Brimnes do Bruravik. A tam, to dopiero były widoki...




Najbliższe dwa noclegi mieliśmy w Hotel Scandic City - polecam:

Scendic Bergen City
Hakonsgaten 2
5015 Bergen
Norway
Phone: +47 55 30 90 80
Fax: +47 55 30 90 91

W hotelu, w części, która była przeznaczona dla naszej grupy, w kilku pokojach mieli problemy z kanalizacja. I na nasze szczęście nasz pokój był jednym z nich. W zamian dostaliśmy pokój w części bardziej luksusowej z łazienką wielkości 1/3 naszego mieszkania. I w tych warunkach przespaliśmy (no - prawie przespaliśmy) dwie noce. Ale tutaj miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie - Tomkowi popsuła się komórka i to tak na dobre. Nagle zawiesiła się i padła. I - teraz to się wydaje niesamowite i niemożliwe, ale - Tomek był do końca wyjazdy bez telefonu. To dopiero było - coś co chyba już nigdy się nie powtórzy - wypoczynek bez telefonu i komputera.